Z całej niedawnej debaty sejmowej nad związkami partnerskimi w mediach głównego nurtu znalazły zwielokrotnione odbicie tylko argumenty zwolenników „zetpetów”. Wszystkie argumenty przeciwników zostały sprowadzone tylko do kilku emocjonalnych i wyrwanych z kontekstu zdań jednej z posłanek. Resztę zignorowano. Trzeba to naprawić. 

 Podczas styczniowej dyskusji w Sejmie nad projektami ustaw o związkach partnerskich przeciwnicy zetpetów podnosili kilka ważkich argumentów.

SPRZECZNOŚĆ Z KONSTYTUCJĄ RP

Pierwszym i najważniejszym argumentem przeciw była sprzeczność proponowanych regulacji o związkach partnerskich z art. 18 Konstytucji RP, który głosi: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. Tymczasem celem projektodawców nowych przepisów o związkach partnerskich było uzyskanie ich równoprawno­ści ze statu­tem prawnym małżeństwa przez zmianę od 70 do 150 ustaw. Upodobniłoby to związek partnerski do małżeństwa niemal we wszystkich wymiarach. Stworzono by w ten sposób instytucję w istocie dla małżeństwa silnie konkurencyjną, bo dużo prostszą do zawiązania i rozwiązania oraz bez obowiązków i społecznych funkcji małżeństwa. Byłoby to działanie przeciwne do obowiązku otaczania instytucji małżeństwa ochroną i opieką państwa.

Takie wnioski wynikają także z wyroku z Sądu Najwyższego z roku 2007, w którym stwierdzono, że „zasada przewidziana w art. 18 konstytucji oznacza, że do innych związków niż małżeństwo nie stosuje się skutków prawnych wynikających z zawarcia małżeń­stwa oraz nie dopuszcza się takiej wykładni i stoso­wania przepisów, które prowadziłyby do zrównania pod względem prawnym małżeństwa i innych form pożycia. Ze względu na konstytucyjną zasadę ochro­ny małżeństwa oraz brak podstaw do uznania braku regulacji prawnej związków pozamałżeńskich za lukę w prawie (wymagającą wypełnienia) niedopuszczalne jest stosowanie unormowań z zakresu prawa małżeń­skiego”.
Zdaniem posła Jerzego Stefaniuka art. 18 „potwierdza od wieków ukształtowaną tezę praw­ną, zwyczajową, społeczną i ekonomiczną, że rodzina jest podstawową komórką społeczną”. Rodziny budują „państwotwórczą społeczność, tworząc tym samym fundament zdrowego w wymia­rze obywatelskim państwa”. Dlatego należy popierać tradycyjny model rodziny, a nie trendy uznające go za niemodny, nienowoczesny i nieeuropejski. „Od tego, jakie będziemy dziś podej­mować decyzje, zależy trwałość naszego państwa” — powiedział poseł Stefaniuk.

PROKREACJA KONTRA JAŁOWOŚĆ

Z tymi ostatnimi argumentami wiążą się i te odnoszące się do prokreacyjnej funkcji małżeństwa. Poseł Krystyna Pawłowicz przypomniała, że zaledwie w ubiegłym roku Rządowa Rada Ludnościowa wśród głównych celów poli­tyki ludnościowej Polski na pierwszym miejscu wy­mieniła „tworzenie warunków sprzyjających powsta­waniu rodzin, przede wszystkim poprzez zawieranie małżeństw i realizację planów prokreacyjnych”. To samo podnosił poseł Tadeusz Woźniak, mówiąc, że „prokreacyjna funkcja rodziny daje gwaran­cję zapewnienia zastępowalności pokoleniowej i właś­ciwej socjalizacji dzieci wychowywanych przez oboje rodziców pozostających w trwałym związku”. Zatem i prawo polskie powinno popierać i propagować to, co z punk­tu widzenia państwa polskiego jest dla niego dobre i słuszne, a nie modele relacji międzyludzkich, które tego nie gwarantują. Poseł Beata Mazurek przypomniała, że wspiera­nie heteroseksualnych małżeństw powinno leżeć w interesie państwa, gdyż „rodzą dzie­ci, czym bezpośrednio przyczyniają się do wzrostu gospodarczego, bo wychowują przyszłych pracowni­ków i podatników”.

Ponieważ wprowadzenie instytucji związku partnerskiego w proponowanym kształcie w praktyce oznaczałoby również legalizację prawną homozwiązków i przyznanie im przywilejów małżeńskich, to zachodzi pytanie o to, czy są w stanie realizować tę istotną prokreacyjną funkcję małżeństwa. To pytanie retoryczne, bo nie są. Małżonkowie ponoszą ogromne wyrzeczenia, również finansowe, by wychować do dorosłości swoje potomstwo. Stąd uprzywilejowanie m.in. podatkowe małżonków jest całkowicie usprawiedliwione. Dlaczego z tych samych przywilejów miałyby korzystać związki jednopłciowe, które z natury rzeczy takich wyrzeczeń nie są w stanie ponosić.

Tylko na tym szerokim tle należy rozpatrywać wypowiedź poseł Pawłowicz o jałowości związków partnerskich, która tak rozjuszyła media głównego nurtu i lobby homoseksualne. „(…) powodem dą­żenia do legalizacji związku partnerskiego — powiedziała Pawłowicz — jest głów­nie chęć skorzystania z przywilejów związanych z małżeństwem (podatkowych, spadkowych, mająt­kowych, mieszkaniowych, administracyjnych itp.), ułatwiających życie. Społeczeństwo nie może jednak fundować »słodkiego życia« nietrwałym, jałowym związkom osób, z których nie ma ono żadnego pożytku, tylko ze względu na łączącą je więź seksualną, tym bardziej że są grupy osób bliskich, którym żadnych przywile­jów państwo nie przyznaje, a które powinny z przy­wilejów korzystać — np. rodzeństwo opiekujące się niepełnosprawnym bratem lub siostrą czy innym krewnym albo dzieci, które opiekują się niedołężnymi rodzicami”.

STRATEGIA KOLEJNYCH KROKÓW

Dla posła Johna Abrahama Godsona tworzenie nowej instytucji — pośredniej ­między wolnym związkiem a instytucją małżeństwa — jest niezrozumiałe. Taki krok byłby jego zdaniem pierwszym w kierunku przyszłej legalizacji małżeństw homoseksualnych, a nieco później legalizacji adopcji dzieci przez związki gejowskie. Ale to nie koniec, jeśli na to pozwolimy, to dlaczego nie po­zwolić kiedyś na przykład na związki poligamiczne? Przeciwnicy zetpetów przywołali przykład Francji, gdzie niedawno właśnie miano głosować nad ustawą umożliwia­jącą parom homoseksualnym zawieranie cywilnych małżeństw i adopcję dzieci (ostatecznie ustawę tę uchwalono). Francuskie lobby homoseksualne postanowiło tym samym pójść o krok dalej w stosunku do stanu z roku 1999, od kiedy to geje i les­bijki mogą zawierać rejestrowane związki partnerskie. Tak więc przejście od legali­zacji związków partnerskich do ustawy legalizującej małżeństwa homoseksualne zajęło Francuzom 12 lat. Ile lat zabierze polskim homoseksualistom doprowadzenie do tego samego? — pytano. Aby podkreślić, że takie właśnie są cele lobby homoseksualnego, poseł Artur Górski przypomniał, że „niedawno środowiska gejowskie wylobbowały w Sejmie zniesienie zakazu pełnienia przez homosek­sualistów funkcji rodziców zastępczych oraz prowa­dzenia rodzinnych domów dziecka”.

W kontekście strategii kolejnych kroków, nazywanej też strategią ruchomego horyzontu, również poseł Marzena Dorota Wróbel postawiła projektodawcom przepisów o związkach partnerskich kilka pytań. Projektowane przepisy miałyby umożliwić partnerom wspólne opodatkowanie się, czyli dawałyby im przywilej, z którego obecnie mogą korzystać tylko pary małżeńskie. Posłanka przypomniała więc, czym przed laty uzasadniano w Sejmie wprowadzenie przepisu umożliwiającego małżonkom wspólne opodatkowanie — między innymi tym, by uzyskaną w wyniku tego nadwyżkę środków małżonkowie mogli przeznaczyć na wycho­wanie swojego potomstwa. Ponieważ przepisy o związkach partnerskich umożliwiałyby również — jak już wspomniano — legalizację prawną homozwiązków, to z przywileju wspólnego opodatkowania mieliby korzystać również homopartnerzy. Dlatego posłanka zapytała projektodawców tych przepisów, czy „to znaczy, że (…) związek partnerski, np. osób tej samej płci, w przyszłości bę­dzie mógł adoptować dziecko”.

NARUSZENIE ŁADU SPOŁECZNEGO

Posłowie poruszyli też kwestię rzekomego nierównego traktowania osób homoseksualnych na tle reszty populacji, co miałoby być widoczne m.in. w braku możliwości legalizacji homozwiązków. Poseł Tadeusz Woźniak odparował te zarzuty, mówiąc: „Brak ustawowej regulacji prawnej w odniesieniu do par homoseksualnych, podobnie jak konkubinatu, nie jest przejawem dyskryminacji, a jedynie wywie­dzionym z konstytucji brakiem podstaw do nadawa­nia takim parom szczególnych przywilejów”. „Równość wobec prawa nie może polegać — zdaniem poseł Marzeny Wróbel — na łamaniu ogólnie przyjętego porządku społecznego”.

Idąc tym samym tokiem rozumowania poseł Marian Cycoń zapytał o przewidywane skutki przyjęcia tych nowych projektów ustaw. „Czy projektodawca nie obawia się, że projekt może skutkować zakwestio­no­waniem ładu społecznego i moralnego poprzez zmarginalizowanie małżeństwa i opierającej się na nim rodziny i czy nie będzie stanowił w konsekwencji zagrożenia dla wychowania i rozwoju dzieci, którym rodzina zapewnia optymalne warunki życia?”.
Stawianie związków homoseksualnych na tej samej płaszczyźnie co związków małżeńskich i uznawanie ich za rodziny może — zdaniem poseł Elżbiety Sobeckiej — zagrażać prawidłowemu rozwojowi dzieci w takich „rodzinach” się wychowujących. Chodzi o „brak dwubiegunowości płciowej”. Dzieciom w takich związkach „brakuje doświadczenia macierzyń­stwa albo ojcostwa”.

KORZYŚĆ DLA PRZESTĘPCÓW

Na bardzo interesujący aspekt sprawy zwrócił uwagę poseł Stanisław Piętka. Zapytał, jak się mają nowe propozycje do kwestii odmowy zeznań w charakterze świadków, które to prawo przysługuje jak dotąd tylko małżonkom. Otóż z przedłożonych projektów wynikało, że prawo to miałoby przysługiwać również partnerom w trakcie trwania ich związku, jak i po jego zakończeniu. „Można sobie bez trudu wyob­razić sytuację — mówił poseł — w której w związki partnerskie będą zachodzić czy wchodzić członkowie grup przestęp­czych po to, aby lege artis uwolnić się od obowiązku zeznań w charakterze świadków. (…) że jakaś grupa przestępcza wzajemnie zawrze ze sobą związki partnerskie i prokuratura, organy ścigania, urząd skarbowy będą bezsilne”.

* * *
Podczas dyskusji w Sejmie padło jeszcze wiele innych argumentów. Całą dyskusję można prześledzić w stenogramach z tego posiedzenia Sejmu publikowanych na stronie: www.sejm.gov.pl. Większość rozsądnych argumentów przeciwników związków partnerskich — jako związków obniżających rangę związku małżeńskiego i stanowiących pierwszy krok do przyszłego wprowadzenia małżeństw homoseksualnych — nie została przez główne media w ogóle przytoczona w komentarzach po tej debacie. Skoncentrowano się na medialnym linczu jednej posłanki za jej emocjonalne słowa o jałowości zetpetów. A te pojedyncze rozsądne argumenty przeciw, które przytoczono, od razu starano się przykryć kontrargumentami dziesiątek wszelkiej maści dyżurnych autorytetów i celebrytów, zawsze i wszędzie gotowych popierać każdy przejaw politycznej poprawności. Dlatego czułem się w obowiązku przygotować ten całkowicie stronniczy zbiór wypowiedzi — tak dla równowagi.

Olgierd Danielewicz

Źródło: „Znaki Czasu” 03/2013